poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Żyję?

Leżę, przeważnie na pytanie "Co robisz?" odpowiadam "nic". Czasem się posilę, czasem zeżrę coś brutalnie. Łykam tabletki- suplementy dla ciężarnych. Co chwilę odczuwam w innej stronie ciała, że coś boli, uwiera. Otwieram okno, by je zamknąć gdy zacznie padać. Wczoraj obejrzałam 8 filmów, w tym dwa ponad 2-godzinne.
Worek na śmieci się przepełnia, właśnie włączyłam pełną pralkę, schowałam dawno umyte naczynia, brudne znów nie mieszczą się w zlewozmywaku. Trupy pająków rozsiane po podłogach czekają na pogrzeb w sedesie. Wczoraj znów byłam mordercą. Nic jeszcze nie jadłam, a nie śpię od 6. Podłączyłam komórkę do ładowarki, powinno wystarczyć na trzy dni.
Jest coś, co muszę. Muszę nas spakować, wykąpać się i wsiąść w nocy do pociągu. Muszę, bo inaczej nie żyję. Czuję się winna. Nie robię tego, co powinnam, nie wypełniam planów, obowiązków, pozbyłam się wszystkich. To nie daje wolności. Odbijam się od szyby.
Jak dziecko się urodzi, weźmie mnie w obroty, nie będzie czasu na lenistwo. Nie prawda. Nic się nie zmieni. Tkwię w czymś stałym; bezruchu, bezczasowości, beznadziei być może. Zastygłam. Kiedy nie dzwoni telefon, świat nie istnieje. Jestem tylko ja, nie ma mnie.
On wie, że udaję, że to nie prawda że funkcjonuję. Boi się. Jedziemy. Tam nic nie jest takie samo, budzę się i żyję pełnią zmysłów. W pozostały czas tylko czekam. Bezczelnie mnie z tego okradł. Teraz czuję jakbym pięć ostatnich lat żyła tylko tam, to co pomiędzy, stagnacja, czekanie. Nie mogło tak być, przecież była ona. Jednak te dwa miesiące życia były wybawieniem z pustki. Tym razem będzie dzień, tylko dzień. Najcenniejszy dla mnie dzień w roku. Co zrobić, by go nie zapsuł? Jak zmieścić te wszystkie pozytywne emocje w jednym dniu? Będziemy tam razem. Czy to cokolwiek znaczy, czy faktycznie razem?
Patrzę przez okno, znów wyobrażam sobie że to ten port. Samoistny substytut dający przetrwać w niebycie. Moje miejsca, moje. Stąd Was mam. To musi być to, najprawdziwsze i najpiękniejsze, to miejsce nigdy by mnie nie oszukało.

3 komentarze:

  1. Ja po wyrazie żyję, nie daję znaku zapytania.
    Może i Tobie się uda
    Trzymam kciuki
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj :)
    Wróciłam po urlopie i zabieram się za czytanie blogów.
    Tymczasem slonecznie pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Wyraź swoje zdanie.