piątek, 17 sierpnia 2012

Mam dosyć tego dołu

No i znów sama, pojechał. We wtorek jedziemy na trzy dni na pomorze, może tym razem choć zobaczę skrawek sprzymierzeńczyni wody. Jedziemy do mojej przyjaciółki po rzeczy dla Małej. Kiedy nasza z nich wyrośnie, akurat będą dla ich Maleństwa. Z jej ciążą w końcu wszystko w porządku, nie ma bezpośredniego zagrożenia. To już ich 17. tydzień.
Trudne były ostatnie dni, lokatorzy oświadczyli z dnia na dzień, że nie zapłacą, na koncie 103zł, a mamy wyjechać i jeść trzeba i rachunków zostało do zapłacenia 1655zł i dla Żmijki trzeba te niby drobiazgi, a jednak kosztowne pokupować. Miałam we wtorek silne skurcze przez pare godzin, aż mi się chciało wymiotować z bólu, obawiałam się że skończę wieczór w szpitalu, na szczęście przeszło. Nie wiem czy to ze stresu przez lokatora właśnie, czy z przemęczenia spacerem, ale fajnie nie było. Później przyjechał Luby i tak jak byłam pozytywnie nastawiona, chętna do oznajmienia że odpuszczam wszystko, tak wetknął we mnie negatywne emocje. Przez całe dwie doby się do mnie nie odzywał (przysięgam bez powodu, wszystko było dobrze kiedy wyjeżdżał poprzednio i potem przez telefon, a przyjechał i jakby mu coś w czerep pierdyknęło), nie przytulił mnie, miał skwaszoną niezadowoloną minę, robił mi na złość i nie raczył pomóc. Cały ten czas spędził samotnie w kuchni lub poza domem nie mówiąc gdzie idzie ani kiedy wróci, w ogóle komunikacji zero, na moje próby nieprzyjemne odburkiwanie.
Obudził się do rozmowy dzisiaj, po tym jak wyrzucił z siebie worek przykrych słów a ja utopiłam w wannie swoje łzy. Nagle okazało się, że możemy porozmawiać, no więc znowu wyłam, ale przynajmniej wyrzuciłam z siebie co miałam i atmosfera się oczyściła choć trochę. Po prostu mi żal że czasem tak bez sensu się oddalamy.
Wczoraj wysłałam kolejną książkę przez podaj, a kiedy wróciłam do domu, czekała na mnie w skrzynce inna oraz awizo (najprawdopodobniej pakiet trzech kolejnych książek), ale jeszcze nie odebrałam. Przyjechała też do mnie Pani z transportem rzeczy dla Małej. Jest w tym jakieś 300 sztuk ciuszków, w dodatku przywiozła mi to do domu, w zamian oddałam jej swój stary plecak i dwie torebki, serię 5 książeczek dla nastolatek i kulę do prania- rzeczy których nie używam i które mi się już nie przydadzą. Moja mama skomentowała że niedługo mi się mieszkanie w lumpeks zamieni. Fakt, u nas nie ma tego gdzie trzymać i nie chodzi wcale o przestrzeń, ale o to, że nawet nasze rzeczy są w kartonach, bo brakuje nam mebli, mamy tylko jedną szafę na bierzące ciuchy, żadnej na pozostałe rzeczy, nie ma też regału czy szafki na buty, nic kompletnie z takich mebli. Szafki są tylko w łazience i kuchni, plus nocne w sypialni. Największy pokój nie ma żadnych mebli i służy na razie za magazyn. Powinniśmy bezwarunkowo to ogarnąć przed narodzinami Małej, bo zbiera kurz i zabiera cenną przestrzeń najładniejszego pokoju, takiego dziennego. Jak zwykle bariera jedna...pieniądze są do tego potrzebne. Jakby mi teraz skądś 2 tyśki wpadły, to wiedziałabym co z nimi zrobić, jak wydać rozsądnie, na przydatne a wręcz potrzebne kwestie. 
Wracając na ziemię, trzeba się cieszyć tym, co ma się w zasięgu. Zaczynam więc żyć wyjazdem, nie ważne że to dopiero we wtorek. Przecież teraz to już na prawdę musi być tylko lepiej.
Jeszcze co do komentarzy; Miśka, mi położna powiedziała, że u nich ani próbek żadnych nie dają ani nic szpitalnego, wszystko mam mieć swoje. Co to frida nie słyszałam, nieznane raczej u nas. Próbki już dawno zamówiłam, a z lewej strony jest link do Johnsona. Podkładów też mi nie dadzą i położna kategorycznie zabroniła wyposażania się w jakiekolwiek podpaski/podkłady/majtki poporodowe. Nie wiem w takim razie czy ma ze mnie lecieć pod siebie, czy co? Wg niej nie przepuszczają powietrza, są niehigieniczne itd i na ich oddziale się ich nie dopuszcza. Pewnie i tak wezmę, wolałabym się czuć na miarę sytuacji komfortowo, najwyżej będę zdejmować przed kontrolą i udawać, że co to, to nie ja.
Moni, ta strona lovelli mi nie działa, tzn strona tak, ale jak się podaje dane w formularzu po mailu aktywacyjnym, to nie działa mi zatwierdzenie, już kiedyś próbowałam. Na innych stronach też się rejestrowałam dawno temu, do teraz przysłali tylko johnsona i tenę.
Co do wkładek laktacyjnych, nie musicie mi mówić, od szóstego miesiąca ciąży mam mleko. Mama twierdzi że to za szybko, ja wiem że się zdarza, choć nie u nas w rodzinie, ale i tak mnie martwi, czy nie stracę pokarmu, skoro teraz nie jest odciągany. Nie widziałam się z lekarzem dwa miesiące, zobaczę go po powrocie z wyjazdu, zobaczymy co powie. A może któraś z Was tak miała?
Katie, wczoraj na zakupach z drugą ciężarną koleżanką stanęłyśmy w kolejce do uprzywilejowanej kasy. Jedna Pani, która (jak sama wyjawiła) też miała przez całą ciążę problem z ludźmi nieustępującymi miejsca, puściła nas obie przodem, podeszłyśmy do kasjerki i zaczął się raban, że co to ma znaczyć... My milczałyśmy, a ta Pani jak lwica w naszej obronie, że mamy prawo, że to kasa dla nas, że mogli stanąć do innej jeśli im takie zasady nie odpowiadają (co prawda, to prawda). Czasem myśli się, że nie warte zachodu takie "wpychanie" się przed kogoś i wysłuchiwanie, a ja sobie tak myślę, że może następnym razem Ci ludzie sami pomyślą...?

2 komentarze:

  1. Nie wpychasz się, tylko to była kasa dla Ciebie! Oni się wepchnęli!Każdy szpital musi mieć zabezpieczone podkłady dla kobiet w połogu!A frida to taki aspirator dl noska(do czyszczenia, poszukaj w necie, przydatne)
    Nie gniewaj się,że piszę co myślę -ten facet Cie lekceważy!!Co znaczy,że wychodzi i nie mówi gdzie, robi na złość i nie pomaga?Jak jest tak teraz -potem nie będzie lepiej;/

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety tak jest z tymi kasami pierwszeństwa:( A na loveli jak ostatnią rubrykę uzupełnisz to daj ENTER bo inaczej nie zadziała, sama się z tym męczyłam, aż się udało:)

    OdpowiedzUsuń

Wyraź swoje zdanie.