czwartek, 21 czerwca 2012

W odpowiedzi

Nie asekurujcie się tak, nie boję się krytyki. Rozumiem, że komuś nie podoba się któryś z moich poglądów, to nic. Jestem otwarta i może nawet dam się przekonać. Tylko bez nacisku! ;)
No dobrze, wróćmy więc do gorącej kwestii oddawania krwi/szpiku. Widzicie, popieram ideologicznie akcje tego typu i jestem dumna z naszego społeczeństwa, że coraz więcej ludzi się na taki krok decyduje. Mnie samą jednak dzieli od tego zbyt duża bariera. Cały czas zastanawiałabym się nad tym, czy ktoś już skorzystał z mojego wkładu, nosi w sobie cząstkę mnie, moje DNA czy jeszcze mogę spać spokojnie. Nie prawda więc, że nic by mnie to nie kosztowało, psychicznie, emocjonalnie. Wyolbrzymione? Być może, ale to jest najbardziej moja z moich rzeczy, tak niepodważalnie. Jeśli mam ją komuś dać to najbliższemu, tak jak przekazuję geny dziecku. Nie mówię, że nigdy nie zmienię zdania, że nigdy tego nie zrobię. Nie wiem. Na dzień dzisiejszy nie jestem i jeszcze długo nie będę na to gotowa.
A że mogłabym być w potrzebie? Fakt i uwierzcie gdybym miała wybór, nie chciałabym przyjąć narządu, czy czegokolwiek z ciała obcego człowieka, który nie wiem kim był. Moja grupa krwi, jest najrzadziej występującą, osobiście poza sobą znam tylko trzy osoby, które (jak twierdzą) taką krew posiadają. Do dwóch z nich nie mam nawet bezpośredniego kontaktu, trzecią jest moja przyjaciółka. Sama mam rozrzedzoną krew, kiedyś lekarz kazał mi brać na stałe cyklonaminę, bo w razie wypadku mógłby wystąpić problem z zatamowaniem krwotoku. Tabletki brałam doraźnie przy krwotokach z nosa, które w moim przypadku skierowały nawet do szpitala po zastrzyki na powstrzymanie. Teraz nie biorę ich wcale, nie chcę mieć później problemów w drugą stronę, z jakimiś zakrzepami w żyłach. Wiec hipotetycznie owszem, istnieje prawdopodobieństwo, że mogłabym potrzebować takiej pomocy, ale jak już napisałam, jestem ignorantką i pewnie dopóki coś takiego się nie wydarzy, będę oddalać od siebie myślenie katastroficzne. Może to i niedojrzałe, może infantylne i wręcz dziecinne, ale na tą chwilę naprawdę mnie nie obchodzi.
Co do leków to w ogóle mam negatywny stosunek, nie łykam niczego jeśli nie występuje jasna, zrozumiała, niewątpliwa i nagląca konieczność. Wolę męczyć się cały dzień z bólem, niż łyknąć tabletkę. Dzięki temu, kiedy już naprawdę muszę, pomaga mi nawet słaby Apap, czy jedna normalna no-spa. Ginekolog polecił mi teraz brać no-spa forte, ponieważ przerośnięta macica uwiera na przeponę i boleśnie uciska wątrobę. Od razu się wzburzyłam i kategorycznie odmówiłam przyjmowania jakichkolwiek leków podczas ciąży, choćby mnie nie wiem jak bolało. Zwłaszcza "forte" zadziałało na mnie jak płachta na byka. Uspokoił, że to całkowicie bezpieczne i że nie będę się męczyć. Nie ma opcji. Jeszcze 3/ 3,5 miesiąca, damy radę bez dragów. Skąd u mnie taki kategoryzm? Lubię wiedzieć co dokładnie spożywam, zarówno jeśli chodzi o leki, jak i jedzenie, jakie ma to działanie składniki, co oznaczają skróty. Nie chodzi tylko o informacje zawarte w ulotce, czy na etykiecie, raczej o to czemu coś działa tak a nie inaczej i który składnik na to wpływa. W restauracji również zamawiam tylko to, czego składu jestem absolutnie pewna. Wiąże się to z faktem, że wielu rzeczy po prostu nie lubię, inne są niezdrowe lub przyrządzane w nieodpowiedni sposób. W kwestiach dietetycznych jestem fanatyczką i nie pozwolę się truć. Spokojnie, to nie ortoreksja, czasem pozwolę sobie na coś niekoniecznie zdrowego, ale w granicach rozsądku i nie w ciąży. Lubię być świadoma i świadomie podejmować decyzję o tym, co przyjmuję. Mam rozległą i głęboką wiedzę w temacie dietetyki, może powinnam postudiować farmację, żeby nauczyć się "zdrowych leków". Przesadzam? Ja chyba lubię przesadzać.
Powiedzcie mi, czym się interesujecie. Jestem ciekawa Waszych dziedzin, ulubionych filmów, książek, zajęć, Was.

7 komentarzy:

  1. O miło, ze ktoś poruszył kwestię oddawania szpiku, bo wreszcie mogę się wypowiedzieć:) Otóż ja też nie zrobiłabym tego. Może nie ze względu na poglądy, ale dlatego, że panicznie boję się bólu. Boję sie rodzić dzieci, boje się pobierać krew. Bo wiem, że to boli. Jakoś ni emoge się przełamać. Masz rację, ludzie mówią, że to nic nie kosztuje. Nigdy sobie tego nie uświadamiałam, ale tak naprawdę trzeba przezwyciężyć swój strach. Chociaż cel jest szlachetny, bo można uratować komuś życie...

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się z takiej odpowiedzi na mój komentarz. Przyznam się, że pierwszy raz zdarzyło mi się spotkać z takim stosunkiem co do oddawania szpiku/krwi ect. Od małego wpajano mi, że zawsze należy dbać o bliźniego i starać się, żeby było mu jak najlepiej, moze dlatego teraz swoje sprawy często odstawiam na drugi plan. Podziwiam Twoją odwagę przeciwstawiania się stereotypom, bo chyba tak to mogę nazwać ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej, dzięki za odwiedziny na moim blogu. Od razu dodam Cię do odwiedzanych blogów..... widzę, ze jesteśmy na podobnym etapie życia:-) ja jestem w 21 tyg.
    Pozdrawiam Was serdecznie i bedę odwiedzała!

    OdpowiedzUsuń
  4. Hooo hoo co do oddawania krwi i szpiku to bardzo szlachetne i jest wiele za i wiele przeciw sama nie wiem co bym zrobiła gdyby chodziło o całkiem obcą mi osobę nie wiem ... natomiast co do krwi boje sie jej samej i igły :-)

    Pozdrawiam i dzieki za budujący komentarz

    www.najzwyczajniejj.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  5. Oddać krew nic nie kosztuje...a co do szpiku to kwestia do zastanowienia się. Nie każdy jest w stanie to zrobić. Sama bym się bała. Oczywiście byłabym namawiana przez chłopaka i szwagra(ratownicy medyczni) gdyby zaszła taka potrzeba:)
    Ps: Książkę ,,Pod słońcem Toskanii" jak najbardziej przeczytałam i film również obejrzałam- jedno i drugie bardzo mi się podobało. Uwielbiam takie pozytywne, pełne smaku historie:) a kotek nie jest mój tylko mojej przyjaciółki która robiła to zdjęcie;) Pozdrawiam i zapraszam ponownie w wolnej chwili.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem w banku dawców szpiku, czekam aż gdzieś na świecie pojawi się osoba, której podaruję drugie życie. Czy się boję bólu? Oczywiście, ale szpik pobierany jest pod narkozą, albo normalnie z krwi obwodowej pobierane są komórki, po wcześniejszym podaniu hormonu wzrostu, dzięki któremu te komórki się namnożą. Zawsze coś może pójść nie tak, każdy zabieg jest obarczony jakimś ryzykiem, ale na co dzień widzę dzieci, które na szpik czekają i się nie doczekują. I widzę jak dziecko gaśnie w oczach a rodzice modlą się, żeby gdzieś na świecie ten szpik się znalazł...Mając przed oczami takie obrazy, nie umiałabym żyć ze świadomością, że mój strach przed bólem był silniejszy, niż podarowanie komuś życia. Dużo się w człowieku zmienia, kiedy problem przestaje być taki odległy, albo znany tylko z TV i nagle staje się świadkiem takiego cierpienia i takiej nadziei na cud :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja myślę o oddaniu krwi, bo wreszcie mogę to zrobić. Nie boję się bólu, czy czegokolwiek związanego z oddaniem krwi, może akurat jakieś dziecko potrzebuje tej pomocy. Każdy ma jakieś swoje zdanie na ten temat. :)

    OdpowiedzUsuń

Wyraź swoje zdanie.