Trzeci dzień jakoś tak depresyjnie, sama w domu, gęby nie ma do kogo otworzyć, zła jestem na siebie i na cały świat. Chciałabym z nim porozmawiać, ale mam dosyć słuchania o naszych problemach finansowych, niepotrzebnym kocie i niezgodzie na kolejne dziecko. Wprowadziłam tabu, które on i tak łamie. Brakuje mi go, ale nie potrafię już z nim rozmawiać, płaczę po każdym telefonie, o ile nie zacznę już w trakcie. Nie zrozumcie źle, to dobry facet, ale mam naprawdę serdecznie dosyć słuchania jaka to beznadziejna jest nasza sytuacja, że nie mamy za co żyć itd. Ja to wszystko wiem, więc po co ciągle do tego wracać?! Oswoiłam sobie tą sytuację, zrezygnowałam z niekoniecznych wydatków i przestałam się martwić, czemu w takim razie on nie pozwala mi cieszyć się z życia, jakiekolwiek by nie było. Przelewa na mnie nieustannie wszystkie swoje frustracje. Pewnie powinnam wspierać, a ja nie chcę tego słuchać. Chce mi się wyć, kiedy znów zaczyna, a robi to na początku każdej rozmowy. Kocham go, kto mi powie jak mamy żyć razem z tak odmiennymi poglądami? Jak wychować dziecko, budować wspólną przyszłość, skoro chcemy od życia czego innego? Nie myślcie, że obudziłam się po czasie, że trzeba było wcześniej o tym myśleć, że oślepiła mnie zakochaniowa idealizacja obiektu. A co byście powiedzieli, gdyby partner zgadzał się na wszystko w każdym aspekcie, popierał Wasze poglądy na najważniejsze kwestie, wygłaszał twierdzenia, które entuzjastycznie przyjmujecie, a to wszystko do czasu zajścia w ciążę?
Nasz świat nie jest stabilny i bezpieczny, dokonywanie zmian planów życiowych z tygodnia na tydzień mnie przeraża i jest zupełnie obce. Do tej pory wszystko miało plan, a planów się nie zmieniało. Dla przykładu, już w czwartej klasie podstawówki wiedziałam na jaki kierunek studiów pójdę i czym chcę się zajmować w życiu mimo sprzeciwu otoczenia, a jeszcze wcześniej miałam jasność co do bardziej ogólnej dziedziny, w jaką chcę pójść. On potrafi w jednej chwili chcieć wyjechać do Kanady na dalsze studia, później zadecydować o pozostaniu w Polsce, a następnie wymarzyć sobie pracę w Danii. Co więcej, zdarzają się też okresy, kiedy chce wyjechać ale nie wie dokąd, za co i co miałby w tym gdzieś robić. Tak jest ze wszystkim; raz chce więcej dzieci, bo bycie jedynakiem jest do bani, a potem oznajmia, że już nigdy nie zajdę w ciążę. W takich chwilach nóż otwiera mi się w kieszeni i w myślach odpowiadam, że jak będę chciała to zajdę, jak nie z nim, to z kimś innym i jak mu się nie podoba, to może...
Często w tym związku stawiam na swoim i bynajmniej nie z powodu egoizmu, a po prostu, bo wychodzę z założenia, że w ten sposób przynajmniej jedno z nas będzie żyło jak chce. On sam nie wie jeszcze, czego chce, filozofuje bez wniosków, jest odrealniony. Nie jest zadowolony z tego, co ma, chciałby być milionerem, mieszkać w innym kraju, utrzymywać całą rodzinę na wysokim poziomie i rozdawać pieniądze znajomym. Dosłownie. W taki sposób definiuje swoje "plany". Nie dociera przez skorupę naiwności żaden okruch krytycznego myślenia, oczywistych odpowiedzi na proste pytania. Jest malkontentem, który nie będzie szczęśliwy dopóki tego nie osiągnie, a winą za to będzie obarczał mnie, bo przecież to ja chciałam zostać (nie mamy za granicą perspektyw, ani pieniędzy na przeprowadzkę, a tu mamy chociaż mieszkanie), nie pozwoliłam mu się realizować (np. pójść na kolejne studia za kilkanaście tysięcy, mimo że wisi swojej uczelni już 10 tys)... Wszystko to będzie wracać i obciążać moje barki, a moglibyśmy być tak szczęśliwi, gdyby tylko widział, jak wiele ma.
Zapytał mnie, czego potrzebuje nasza córeczka (co trzeba kupić przed jej narodzinami), odpowiedziałam że nic takiego, że ona potrzebuje tylko naszej miłości, żebyśmy byli wszyscy razem. Taka prawda, rzeczy takie jak wózek, wanienka, czy przewijak to udogodnienia dla opiekunów, dzieciom nie robią różnicy. Potrzebujemy oczywiście rzeczy typu pieluchy, ale te wydatki nie idą w wielosetki złotych. Można zwlekać z zakupem jeszcze jakiś czas. Obraził się o to na mnie, powiedział że jego księżniczka potrzebuje dużo najlepszych rzeczy, że niczego jej nie może zabraknąć. Nic do niego nie dotarło, jak zwykle. On uważa, że teraz tylko tak mówię, a potem będę chciała od niego kasy i nie będzie nic wart, jeśli nie przyniesie jej do domu. Jak głęboko mogą być zakorzenione stereotypy kulturowe? Każdego dnia utwierdza mnie w przekonaniu, że nie jestem materialistką.
Za miesiąc przeprowadzi się już na stałe tu do nas, a ja czuję że wcale tego nie chcę. Do tego czasu będę się obawiała, a później może być różnie. Pewnie zaczniemy kłócić się o to, że nie szuka pracy (domyślam się że nie będzie). Dostaliśmy propozycję nieźle płatnej pracy na wakacje dla nas obojga od znajomego, który wziął wzgląd na to, że to moje ostatnie miesiące ciąży. Luby najpierw przyjął warunki, a po jakimś czasie zrezygnował za nas dwoje z tego układu (bez niego nie pojadę). To oznacza, że za miesiąc nie będzie miał kompletnie żadnego, nawet najmniejszego dorywczego źródła dochodów. Uważa, że to ja powinnam mu znaleźć pracę, jeśli chcę żeby tu mieszkał (ciekawe jak poradziłby sobie bez wprowadzenia się do tego mieszkania), a ja twierdzę że nie jest małym dzieckiem, więc nie zaprowadzę go za rączkę do pana szefa na rozmowę kwalifikacyjną dając buzi w czółko, żeby się powiodło. Trutnia nie będę utrzymywać, mieszkać oczywiście może ale nie wiem co będzie jeść, bo grosza nie starcza. Inaczej jeśli nie będzie w stanie znaleźć pracy, to się zdarza i nie jest łatwe, ale zobaczymy jakie król sam będzie miał względem stanowiska wymagania. Bez znajomości polskiego myślę, że najłatwiej i nienajgorzej finansowo byłoby zatrudnić się jako magazynier w biedronce, albo hurtowni ryb, do które widzimy z okna, ale nie ma uprawnień na wózek widłowy, no i nie wiem, co on na to. Ja w każdym razie po odrzuceniu tamtej opcji, przez najbliższe 5 miesięcy pracy nie podejmę poza korkami, które z racji wakacji zaraz się skończą.
Za miesiąc przeprowadzi się już na stałe tu do nas, a ja czuję że wcale tego nie chcę. Do tego czasu będę się obawiała, a później może być różnie. Pewnie zaczniemy kłócić się o to, że nie szuka pracy (domyślam się że nie będzie). Dostaliśmy propozycję nieźle płatnej pracy na wakacje dla nas obojga od znajomego, który wziął wzgląd na to, że to moje ostatnie miesiące ciąży. Luby najpierw przyjął warunki, a po jakimś czasie zrezygnował za nas dwoje z tego układu (bez niego nie pojadę). To oznacza, że za miesiąc nie będzie miał kompletnie żadnego, nawet najmniejszego dorywczego źródła dochodów. Uważa, że to ja powinnam mu znaleźć pracę, jeśli chcę żeby tu mieszkał (ciekawe jak poradziłby sobie bez wprowadzenia się do tego mieszkania), a ja twierdzę że nie jest małym dzieckiem, więc nie zaprowadzę go za rączkę do pana szefa na rozmowę kwalifikacyjną dając buzi w czółko, żeby się powiodło. Trutnia nie będę utrzymywać, mieszkać oczywiście może ale nie wiem co będzie jeść, bo grosza nie starcza. Inaczej jeśli nie będzie w stanie znaleźć pracy, to się zdarza i nie jest łatwe, ale zobaczymy jakie król sam będzie miał względem stanowiska wymagania. Bez znajomości polskiego myślę, że najłatwiej i nienajgorzej finansowo byłoby zatrudnić się jako magazynier w biedronce, albo hurtowni ryb, do które widzimy z okna, ale nie ma uprawnień na wózek widłowy, no i nie wiem, co on na to. Ja w każdym razie po odrzuceniu tamtej opcji, przez najbliższe 5 miesięcy pracy nie podejmę poza korkami, które z racji wakacji zaraz się skończą.
Jak przemówić do mężczyzny nie godząc w jego ego? Dając wsparcie i nie pozwalając się obezwładnić? Jak przetrwać kiedy wiara, poglądy i plany rzucają Was na przeciwne bieguny? Jak dać szczęście dziecku z rozdartej miłości?
Mówi sie ze pieniadze szczescia nie daja ale jak dla mnie to wiele wiele w zyciu ułatwiaja bo nie byłoby porozbijanych rodzin, kłótni i wielu innych spraw ,niestety zycie jest takie i trzeba go takim brac kochana uszy do góry po kazdej burzy przychodzi słonce i wierze ze i u Ciebie i u mnie ono wreszcie wyjdzie dziekuje za odwiedziny dzieki temu wiem ze jestes Ty tu w tym małym albo Dużym :) blogowym swiecie zapraszam Cie do mnie jeszcze nie raz jestes prze ze mnie miło wygladanym gosciem a ja bede wpadac tu do Ciebie i czytac co u Ciebie słychowac i mam nadzieje ze za kilka dni przeczytam cos bardziej optymistycznego pozdrawiam cieplutko
OdpowiedzUsuńwww.najzwyczajniejj.blog.onet.pl