poniedziałek, 18 czerwca 2012

Leniwie

Jakie sprawiacie sobie przyjemności? Tak hedonistycznie, dla samego siebie. Ja lubię seks, uwielbiam się przytulać, kąpiel też sprawia mi sporo rozkoszy, do tego kot na kolanach, wciągająca książka, dobry film, muzyka i jestem w raju. Lubię być sobie sama, choć dobre towarzystwo nie jest złe. Do najpełniejszej pełni brakuje mi ukatrupienia moich wisielców (mgr, wynajęcie mieszkania). Z głową niezaprzątniętą wyrzutami sumienia i rzeczami do zrobienia byłabym absolutnie najszczęśliwsza na świecie. Macie słabości? Wiem, że każdy ma, ja również poczynając od drobnych (ale przynoszących skutki) jak pizza, czy wszelkie żujki. Nie wiem, czy mam jakieś większe skłonności, którym nie umiałabym się przeciwstawić, jestem żyjącym beznałogowcem. Tak; nie palę, nie często piję, nie zażywam innych substancji w tym leków bez prawdziwie naglącej konieczności, nie mam telewizora, w necie siedzę może za dużo, ale mogę żyć bez, również bez komórki, choć lubię być in touch. Czasem się najem jak panda, a potem kilka dni czuję się ciężko, to taki prosty, prymitywny sposób na sprawienie sobie przyjemności i rozładowanie emocji. Ogólnie dbam o siebie również w kwestiach żywieniowo-sylwetkowych. Nie jestem ideałem i nie pretenduję, mam trudny charakter, potrafię wybuchnąć, bywam niestabilna i jestem nierobotna, nie żyje się ze mną łatwo, jestem namolna, niecierpliwa, niesystematyczna i wszystko robię na ostatnią chwilę, więc w kontaktach męcząca, a pracy grupowej stresująca, niekoniecznie lubiana, bo głośno, bez pruderii wyrażam swoje zdanie, wszystko wiem lepiej i lubię się wykłócać w dodatku mając inne zdanie niż ogół. Za to jestem oddana, lojalna i można na mnie polegać. Jakimś cudem w toku bytu znaleźli się ludzie, z którymi dobrze czujemy się razem. Narzeczony, dwie przyjaciółki, znajomi. W bliskich relacjach nie chodzi o to, żeby było idealnie, a żeby można było pożreć się, nawalić i żeby to nic nie zmieniło. Przyjaciel akceptuje mimo wad i tego że go wkurzasz, ukochany po nieporozumieniu wcale nie zamierza od Ciebie odejść, a brat nie odwróci się tylko dlatego, że źle wybrałaś.
Kiedy brakuje nam takich pewnych relacji, jesteśmy sami w domu, mamy zły dzień, a świat się na nas uwziął, dobrze jest uciec w świat z opowieści. Oglądam wtedy film za filmem dając sobie czas tylko na refleksję. Zapominam o jedzeniu, śnie, nieposprzątanym mieszkaniu, bo w filmie znajduję wszystko, czego w danej chwili potrzeba; radość i smutek, a ostatnio (hormony) nawet wzruszenie. To taki substytut prawdziwych przeżyć, sceny nawet zapisują się w tym samym magazynie pamięciowym, co wspomnienia. Gatunek i tytuł wybieram intuicyjnie, nie lubię sprawdzać o czym będą. Moje ulubione? W zależności od nastroju: Brokeback Mountain, Amelia, Touching the Void, Pod Słońcem Toskanii, Incepcja, Wyznania Gejszy, Król Lew, Służące, Slumdog, Testosteron, Lejdis, Skóra w Której Żyję, Kiler, Nietykalni, The Social Network, Dziewczyna z Tatuażem, Shrek... Różnorodnie? O to właśnie chodzi, to dobre filmy i warto je obejrzeć nawet jeśli nie interesuje Cię tematyka, większość z nich coś zmienia, inne to po prostu głupawe komedie, przy których można się uśmiać i takie są potrzebne. Meryl Streep, Jack Nicholson, Robin Williams stygmatyzują film, nadają mu przewidywalny charakter i klasę dzięki nieprzewidywalnym kreacjom. Markowych aktorów jest trochę, są świetni w każdej roli, nieprzezwyciężeni w kreacjach jednego typu, albo po prostu ma się ochotę na nich patrzeć. Wszystko jedno, ważne że dostajemy, czego szukamy. Obejrzeliście jakiś film, który czegoś Was nauczył, zmienił perspektywę, poruszył? Podzielcie się proszę, bo wciąż mam niedosyt.

1 komentarz:

  1. filmy ukazują mi jak niesamowity jest umysł człowieka(reżysera i aktorów) aby dobry film , wymyślić, zrealizowac oraz że oglądając go wzbudza w nas emocje...tak..lubię odlądac filmy..a wszelkie inne hedonistyczne sprawki są przyjemne- bo przecież życie polega również na tym aby również sobie sprawiać przyjemności..
    anhe

    OdpowiedzUsuń

Wyraź swoje zdanie.