Sama nie wiem, czy w to wierzyć, ale chyba zrobię sobie tę przyjemność i choć na chwilę odetchnę ramie w ramię ze swoją naiwnością. Otóż czasowy limit wyprowadzkowy oraz przedwczorajsza "rozmowa" (=mój monolog, jak zwykle) przyniosły rezultat. Pierwszy raz mówiliśmy o sobie w czasie przeszłym, jakby ten związek, który był, był już za nami. Rzecz była o wyprowadzce, relacji z Miśką, separacji, terapii, na spokojnie. Coś dotarło, poskutkowało wyrażeniem chęci poprawy. Powiedziałam, że chcę to zobaczyć, ale słuchać o nie mam zamiaru póki co, bo i tak nie wierzę. Czy tym razem będzie dłużej niż trzy dni? Czy może się okazać, że to był po prostu cholernie trudny rok wielkiej próby? Bo to trwa od świat, to już rok. Tak, jak założyłam wcześniej, czekam, do końca roku jestem ugodowa i obserwuję nas.
A nasz Aniołek rośnie i rozwija się w zawrotnym tempie, nadal bezproblemowa, nie wiem za co trafiło mi się takie dziecko, ale jestem wdzięczna naszym genom za taką kombinację.
Pierniczki popieczone, a prezenty niekupione. W sobotę wyjazd, do czwartku musimy być ready, a to tylko trzy dni na zakupy, ajĆ!
Wiesz, ja mam nadzieję że się jednak będziesz trzymać tego rocznego terminu i będziesz na tyle silna, żeby w tym wytrwać.
OdpowiedzUsuńJak widzisz, ja nie wierzę w te niby zmiany..
Za dużo takich "chęci zmian" sama przezyłam. :(
trzymam kciuki, by Tobie i córce było dobrze.
OdpowiedzUsuńWitaj Słońce, sorki że się nie odzywałam...załamanie psychiczne:(
OdpowiedzUsuńTrzymaj się dzielnie swoich postanowień
Miłych, radosnych, pełnych ciepła i miłości Świąt Bożego Narodzenia dla Ciebie i bliskich :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)