poniedziałek, 14 stycznia 2013

Obrót o 180 stopni

Długo nie pisałam, dzieje się tyle, że głowa za mała by to ogarnąć. Sprawy się kolejno rozwiązują lepiej lub gorzej, stoję pośrodku zmieniającego się otoczenia i obserwuję.
Były święta i sylwester, dwa tygodnie spędzone u mojej mamy. Między nami zrobiło się po prostu dobrze, M. jeszcze nigdy się tak nie starał, nawet na początku. Sytuacja też nam sprzyja, nie ma go tak często w domu, a teraz zaczął pracę w systemie 2 tyg w domu 2 na wyjeździe. Nie ma go drugi dzień i tęsknie, to dobry objaw.
Zaczęłam cośtam robić w kierunku mgr, choć nadal tak samo nie mam na to ochoty.
Poznaję się na ludziach wokół, kiedy ma się dziecko, widać na kim można polegać.
Miśka ma już 3 miesiące i tydzień, pod każdym względem rozwija się dużo szybciej niż przewidują normy. Mam tylko nadzieję, że nie urodziłam geniusza. Egoistycznie wolałabym, żeby żyła dla swojego szczęścia, a nie dla reszty świata.
Wiem, że w tym wieku szybko się wszystko wyrównuje, ale jak wytłumaczyć np to, że ortopeda z zadziwieniem stwierdziła (przy usg), że takie kości widuje najwyżej u półrocznych dzieci. Jej zdaniem to być może dzięki temu, że jest drobna i dużo się rusza. Zęby idą, od miesiąca walczymy z dziąsełkami. Siada sama (z pozycji półleżącej) ale nie wytrzymuje jeszcze w tej pozycji. Martwię się, że się przeforsuje, bo główka jeszcze za ciężka podobno, ale pani dr powiedziała, że niech próbuje. Nadal udaje mi się karmić piersią i jestem z tego cholernie dumna. Zapalenie przeszło, teraz karmię za każdym razem z obu, żeby nie dopuścić do następnego. W środę idziemy ważyć, mierzyć i szczepić.
Opowiadałam Wam o przyjaciółce z zagrożoną ciążą. Ma tygodniowego synka. Młody urodził się w 38. tyg ale ma oznaki wcześniactwa, 50cm, dostał 7 pkt, wylądował w inkubatorze zaraz po porodzie, mama nawet go nie widziała, nie dotknęła, bo zabrali od razu, później dostał infekcji i wylądował pod kroplówką, a teraz nadal jest naświetlany bo wychodzi z żółtaczki, cały czas od porodu są w szpitalu. Do porodu nie dopuścili ojca dziecka, bo "za dużo kobiet rodziło" tego dnia. Nie protestowali, bali się złego potraktowania. Mimo tak niefortunnych okoliczności przyjścia na świat cieszymy się, że Mały jest już po naszej stronie. Tylko tak mi strasznie przykro, że nie mogę tam być i jej wesprzeć (z M-ką nie wpuściliby mnie nawet na oddział, a nie ma możliwości wyjazdu bez niej). Ten poród przeżyłam dużo bardziej, niż swój, było dużo łez (szczęścia, wzruszenia, niepewności, smutku) i emocji. Teraz pozostaje mi trzymać kciuki i wysyłać pozytywne wibracje, żeby szybko pożegnał się z tym, czego nie potrzebuje, by zdrowo żyć. Poziom bilirubiny na dziś; 16, dwie doby jeszcze na pewno posiedzą.

1 komentarz:

  1. Trzymam kciuki za smyka, oby mu szybko przeszły problemy zdrowotne!

    No i trzymam też kciuki za geniusza :PPP

    OdpowiedzUsuń

Wyraź swoje zdanie.