środa, 29 sierpnia 2012

Teraz czas dla Małej

Łóżko, to w nim spędzę (zakładając optymistyczną wersję) najbliższe 1,5 miesiąca. 35. tydzień, szyjka macicy skrócona, stan alarmujący, zagrożenie przedwczesnym porodem. Luteina 4xdziennie i środki rozkurczowe. Silne, bolesne kilkugodzinne skurcze, które odczuwałam od dwóch tygodni, to jak słusznie przypuszczałam towarzysze skracającej się szyjki, nic dobrego, jeszcze nie teraz. Urodzić mogę w każdej chwili, każdy mój ruch może wywołać skurcze porodowe. Mam wyłącznie leżeć, żeby główka nie parła ku wyjściu i to wyłącznie na boku. Jeszcze po badaniu ginekologicznym wypadł kawałek czopu. Karnie poddaję się zaleceniom, zobaczymy jak daleko uda nam się przeciągnąć termin na właściwą stronę. Skierowanie na mnóstwo badań więc wstać będzie trzeba, aktualne badania idealne, zwłaszcza morfologia (wyniki rewelacyjne, zupełnie jakbym nie była w ciąży).
No to pozostaje popranie ciuszków, spakowanie torby do szpitala, a ewentualne zakupy wyłącznie przez internet, albo drobne, lekkie po drodze ze szpitala mogą być. Mam nie siadać w ogóle, wstawać tylko do łazienki. Łatwo powiedzieć, jak mój jutro znów wyjeżdża. Takie płaskie leżenie nie jest wygodną pozycją, zazwyczaj odpoczywam w półsiadzie (leżę, ale podparta poduszkami), niestety skoro mamy się sprzeciwiać grawitacji, to tyłek musi być wyżej niż reszta. To takie dosłowne oddawanie swojego czasu dziecku, ile ja teraz przeleżę, o tyle ona później się urodzi mniej więcej.
Na nieubłaganym liczniku już prawie +9kg, niedługo przekroczę wagę z liceum. Rozstępy niestety są, w dole brzucha. Taki ze mnie bulinek okrąglinek, zakładałam że 9 kg będzie na całą ciążę, mam nadzieję że więcej niż kilogram już nie przybędzie, to byłoby 10 - znośnie. Kto wie ile kalorii się spala podczas porodu ;) ? Potem jeszcze karmienie miejmy nadzieję piersią, też ściągnie swoje. Nie licząc drobnych grzeszków, które w tak długim okresie musiały mieć miejsce, trzymałam się diety ciążowej przystosowanej do kolejnych trymestrów, wyrzutów sumienia brak, tęskno za lodami, metką łososiową z solą, pizzą, za Kocurkiem ukochanym. Obędę się, jak długo będzie trzeba.
Między nami nic się nie poprawiło, nie widzę żadnego sensu patrząc trzeźwo na ten związek. Nie dostaję wsparcia, ciepła, czułości. Teraz w dodatku nie wolno mi uprawiać seksu, więc pewnie aż do końca połogu nic z tego. Taki układ raczej nie wzmacnia więzi. Spędził teraz więcej czasu w domu, ale przy atmosferze, jaką rozsiewa wokół, chyba wolę jak go nie ma. Uparł się utrudniać mi życie, cóż. Jeśli po urodzeniu Małej nadal będzie się tak zachowywał, to ja już nie wiem. Już nie mówi, że mnie kocha, nie rozmawia ze mną, nie spędza czasu, nie przytula/całuje/trzyma za rękę, co mnie zdezorientowało śpi nawet pod osobnym przykryciem od tygodnia. Rozumiem kryzysy, ale one polegają na tym, że mijają, to trwa zdecydowanie za długo. Trzymam w mieszkaniu obcego faceta, który jest w dodatko wrogo do mnie nastawiony.
Mimo wszystko cieszę się, że będziemy mieli córeczkę, może nawet wiedząc, że tak będzie zdecydowałabym się na dziecko, nie czuję że mogło być inaczej. Kocham ją całą sobą i czekam, jednak uzbroję się w cierpliwość. Nie chcę Cię jeszcze widzieć Żmijko, siedź tam w środku, pasożytuj i rośnij w siłę, bo ten świat pełen jest wyzwań serwowanych od samych narodzin.
Czas naprawdę czas zaopatrzyć się w meble i wszystko pozałatwiać, jakoś tak nagle zaczęło mi się spieszyć. Nie jesteśmy strategicznie gotowi, a i tak będę dobrą mamą i już.

6 komentarzy:

  1. Niech siedzi Malutka jeszcze troszkę w brzuszku, a tego Twojego(wybacz)to jakbym spotkała to w łeb bym mu dała...No kurcze strasznie go nie lubię, chociaż nie znam, mógłby okazać więcej zainteresowania. Pozdrawiam, odpoczywaj:)

    OdpowiedzUsuń
  2. wiesz co, daj sobie z nim spokój... żadnego wsparcia, żadnego uczucia, żadnego zrozumienia tylko wciąż fochy ????... ile można?... trzymaj się dziewczyno, czasami samej lepiej choć bywa ciężko... swoje pierwsze dziecko wychowywałam sama do 5-tego roku życia (a miałam 18 lat jak urodziłam...) były chwile dobre i złe, ale nie żałuję (jego ojciec nie nadawał się do założenia rodziny tak jak Twój...) może brutalne jest to, co piszę, ale tak czuję a Ty zrobisz jak zechcesz... trzymam za Ciebie kciuki i za szczęśliwe rozwiązanie... pozdrawiam ciepło...

    OdpowiedzUsuń
  3. Bądź cierpliwa, odpoczywaj, dbaj o siebie, i nie przejmuj się teraz facetem. Teraz to Ty się powinnaś relaksować (i kto to mówi,nie?:-)) Kruszynka jest najważniejsza!
    Ja też już przytyłam 9 kg, a to dopiero 25 tydzień, co to będzie dalej..

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam nadzieję, że z maluszkiem wszystko będzie dobrze:) Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  5. Mychu...Nie będę Ci radzić w sprawie ojca dziecka. Jak dla mnie na bank nie dorósł do tej roli.Wydaję mi się, że byłabyś spokojniejsza i bardziej zadowolona ze swego życia bez niego.Uwierz, czasami lepiej sobie odpuścić i nie utrzymywać za wszelką cenę chorego związku. Ty zrobisz co zechcesz i dokonasz wyboru sama.

    Mocno trzymam kciuki za Ciebie i Twoje maleństwo:)
    Z tego co wyczytałam tutaj wiem, że będziesz bardzo dobrą Mamą:)

    OdpowiedzUsuń

Wyraź swoje zdanie.