Ale się domagacie Dziewczyny... nie pisałam, bo niewiele się działo, za to dwa ostatnie dni...
W skrócie; wczoraj mnie uderzył, dziś kupiłam kanapę i wynajęłam mieszkanie. Pierwszego nie chcę teraz rozpisywać, kanapa ładna choć chyba za duża, a lokatorka-kociara przypadła mi do gustu i mam nadzieję że tym razem to ktoś na dłużej. Wiecie, po wczorajszej akcji próbowałam wypier****ć go z domu, ale mnie najzwyczajniej nie posłuchał, założył słuchawki na uszy i mnie zlał, a w dodatku w nocy przyszedł do mnie do łóżka. Policji nie chcę wzywać, bo miałby poważne kłopoty, a to w końcu ojciec mojego dziecka. Znów nie wiem, co zrobić, jestem w kropce. Cały czas mi grozi, czego to mi nie zrobi i jak to nie będzie bolało, całość składa się na to, że mnie zabije. Jest agresywny, nawet na własny komputer drze się, że ma "zamknąć tą jeb*** mordę", zamiast go ściszyć. W ogóle coś z nim jest nie tak, jeszcze nigdy nie spotkałam się z tym, żeby ktoś w kalendarzu zapisywał tylko negatywne wydarzenia, jakby dawało mu to satysfakcję.
Już wiecie, dlaczego na pozytywce też zamilkłam na ten czas.
A Myszka nasza rośnie, głównie wzdłuż, gaduli sobie po swojemu, jest silna i śliczna. Nie ma z nią żadnych problemów. Jest pogodna i rozpromienia mi dni. Lubi gdy się do niej gada, a najlepiej jak jej śpiewam, za to tatuś ma nosić i bujać. Wszędzie z nią chodzę, lubi towarzystwo, ciekawi ją. Poznała już co to kot i pies, była w lesie i markecie, jechała samochodem i autobusem.
Aktualnie przerabiam laktacyjny kryzys drugiego miesiąca, ale chyba się kończy. Przebrnęłyśmy, to dobrze, bo bardzo chcę karmić piersią. To chyba tyle.
Czas na pochwalenie się nominacją od Agatonka :) A oto i order:
"Warunkiem nagrody jest podanie 7 rzeczy, których o mnie nie wiecie i nominowanie
kolejnych 7 osób. :)"
Po przeczytaniu wynurzeń Agaty, mam ochotę ściągnąć, bo sporo w nich o mnie. Samemu też trudno wpaść na coś, co zaskoczy. To może tak:
1. Studiowałam psychologię, od podstawówki wiedziałam że chcę to robić. Moją drugą pasją jest dietetyka, łączę je zajmując się zaburzeniami odżywiania. O tym jest też moja magisterka. Konkretnie o kompulsywnym objadaniu, które wcale nie dotyczy tak wielu, jak się wydaje ;P
2. W obecnym związku jestem nawet nie 1,5 roku. Zamieszkaliśmy ze sobą prawie od razu. Mieliśmy wspólne poglądy i plany. Mieliśmy, bo jak tylko zaszłam w ciążę (wbrew pozorom stażu związku wyczekiwaną), on zmienił się o 180 stopni i jak się okazuje ze wszystkiego nie zostało nic co by nas łączyło (poza córeczką teraz).
3. Skoro już przy związkach, to mój poprzedni trwał również krótko, tylko dwa lata. To była wielka miłość, jaka nie może przydarzyć się więcej, niż raz. Był to związek z kobietą (jestem biseksualna).
4. A propos seksualności, to posiadam niespożyte libido. Z narzeczonym (przed porodem) kochaliśmy się po kilka razy dziennie. Nie miewam dość, szczęśliwie trafiłam na równego mi temperamentem.
5. Zawsze byłam sztywna i corect. Tak wpoiła mi mama-pedantka. Wszystko musi być na tip-top. Dopiero niedawno dojrzałam do tego, by dać sobie trochę luzu i zażywać przyjemności, a nie tylko obowiązków.
6. Mam za sobą epizod 3-miesięcznego głodzenia się w wieku 18 lat. Schudłam wtedy 23kilo w te 3 miesiące. Opisywałam wszystko na blogu, na który przez przypadek trafiła moja mama i przeczytała orientując się po drodze, że jest mój. Skomentowała tylko, że robię dużo błędów ortograficznych i że mam go usunąć, jeśli nie chcę, żeby znajomi też na niego trafili.
7. Pochodzę z rozbitej rodziny. Rodzice rozstali się gdy miałam 5 lat, zamieszkałam z mamą, a tatę odwiedzałam w weekendy co 2/3 tygodnie. Był mi bardzo bliski. Zmarł, gdy miałam 13 lat. Kiedy miałam 6, mama związała się z alkoholikiem i z nim zamieszkałyśmy. Od tej chwili moje dzieciństwo stało się piekłem, bałam się we własnym domu i mam w głowie obrazy, których nikomu nie życzę. Dziś on nie pije, są małżeństwem i dali mi ukochanego brata. Nienawidziłam go, nasze relacje się poprawiły, a emocje stopniowo zmieniają kartę.
No i wyszłam na hipokrytkę; psycholog, a tkwi w patologicznym związku; zajmuje sie zaburzeniami odżywiania, a sama nie jest do końca czysta. Cóż, takie życie.
Nominuję:
Gratuluję i dziękuje za nominację ;-) Nie wiem co napiszę, bo nudna raczej jestem, ale się postaram ;-)
OdpowiedzUsuńCo do tego, że Kruszynka śliczna i silna nie mam wątpliwości. Ma silną mamusie. Jest pewnie ciekawa świata.
A co do 'Lubego' to trochę mną wstrząsnął opis jego zachowania. Ja sobie już kiedyś obiecałam, że jak facet mnie kiedyś uderzy to będzie to jego ostatni raz w życiu. Współczuje Ci ogromnie. Zamiast wspierać to nie tyle co dołuje co jeszcze dręczy. I jak ma się dziecko rozwijać w takiej atmosferze ;-/
Nooo...dzięki :))) juz tą nominację kiedyś dostałam
OdpowiedzUsuńhttp://figa-pisze.blogspot.com/2012/08/zabawa.html
pozdrawiam
Poczytam sobie ciebie ale nie tak od razu. Obiad musze ugotować :P
Dziewczyno, otwórz oczy! Pozwalałaś sobą pomiatać -trudno, ale teraz jesteś odpowiedzialna także za dziecko....uderzył Ciebie..jesteś pewna,że nie uderzy małej?Jak zapłacze,jak GO ZDENERWUJE?Przecież sygnały,że coś jest nie tak masz od dawna;((
OdpowiedzUsuńMyszko, szczerze mowiac to przerazila mnie troche ta ostatnia relacja o Lubym. To jak traktujecie siebie nawzajem (chociaz mam awersje do damskich bokserow) to jedno, ale sama piszesz, ze on zachowuje sie dziwnie. Agresywnie, ale i irracjonalnie. Tak jak napisala Miska wyzej, a co jesli wkurzy go dziecko? Co jesli on uderzy Wasza malenka coreczke? Wiem, ze dla dziecka wazny jest kontakt z obojgiem rodzicow, ale jesli jeden z rodzicow jest katem to nie wiem czy nie lepiej aby mala miala z nim ograniczony kontakt...
OdpowiedzUsuńPopieram Miśkę. Dupków i zwyrodnialców się nie nawraca, tylko porzuca. Im wcześniej, tym lepiej - i dla Ciebie, i dla dziecka! Oni się nie zmieniają, chyba że na gorsze.
OdpowiedzUsuń"To w końcu ojciec mojego dziecka" to nie jest żaden argument, cholera.
Za zaproszenie dziękuję, ale nie skorzystam - na moim blogu nie ma miejsca na pisanie o mnie :)
Pozdrawiam,
Ida
Mych... nie wiem zupełnie co mam Ci napisać. Chba zwyczajnie podpiszę się pod komentarzem Miśki.
OdpowiedzUsuńZa nominację dziękuję - na starym blogu, nie tak całkiem dawno temu, też opisywałam te 7 rzeczy i chyba już nic nowego nie wymyślę :)
Trzymajcie się dziewczyny.
Jezu!!!! Wykształcona, inteligentna i daje się lać... Zgroza. A na laktację polecam rutwicę. Działa.
OdpowiedzUsuńKochana, jeszcze co do Lubego. Sama pochodzisz (czytam punkt 7) z rozbitej rodziny i na pewno jest Ci trudno (w to nie wątpię), zależy Ci, żeby córeczka miała ojca. Ale spójrz, Ty przecież mimo wszystko miałaś z ojcem dobre relacje. Ja też pochodzę z rozbitej rodziny, ale niestety moja mama za późno się zorientowała, że krzywdzi nas tylko myśląc 'że dzieci na rozwodach cierpią najbardziej'. Mam do niej pretensje, że z ojcem nie skończyła już dawno temu, tylko dopiero jak wszyscy dorośliśmy . Z ojcem kontaktu co prawda nie mam, ale to jest mój wybór.
OdpowiedzUsuńBądź odważna. Nie czekaj, aż on uderzy Małą.
OdpowiedzUsuńDzięki za nominację.
OdpowiedzUsuńJesli chodzi o faceta, to współczuję.
Pamiętaj teraz jesteś odpowiedzialna też za kogoś innego. Nie pozwól na to, aby Twoja córka też miała takie okrutne obrazy w głowie na całe życie.
I nie wmawiaj sobie, że ojciec furiat lepszy niż brak ojca. To nie jest prawda, jako psycholog powinnaś o tym wiedzieć.