Co się zmienia po urodzeniu dziecka? Rodzinka non stop chce Cię odwiedzać. Zwłaszcza mama, która przecież uważała, że to za wcześnie na dziecko i czemu się zdecydowaliśmy, nigdy mnie nie odwiedzała, a teraz tęskni po jednym dniu. Partnerowi mówisz w twarz rzeczy oczywiste, o których do tej pory nie pomyślałaś, bo rzeczywistość zmieniła wasz status. Przeorganizowujesz mieszkanie (nie ma już kartonów). Lepiej się organizujesz, bo czas trzeba dzielić symbiotycznie na dwoje. Kochasz bezgranicznie i bezwarunkowo.
To nic, że poród trwał dobę, że brak mi seksu, że mam dużo na głowie, jest mi cudnie nawet kiedy nie jest. Jeden nieświadomy uśmiech, wielkie ciemne oczy z ufnością i próbą zrozumienia wlepione we mnie, mały ssaczek szukający tonu mojego serca by się uspokoić, tyle trzeba do bezgranicznej radości i ciepła w sercu.
Złożyłam papiery o powtarzanie roku, nie dało się tego obejść jeśli chcę mieć jeszcze czas na napisanie magisterki. Nie ważne że mam zaliczone wszystkie (poza seminarium magisterskim) przedmioty z 5 lat studiów, wkleją mi 30-pare różnic programowych do zrobienia w rok, bo siatki się zmieniły. A wszystko przez to, że najlepsza sekretarka na jaką można gdziekolwiek trafić, już nie pracuje. Miałam z nią ugadane obejście tych różnic, nie byłoby problemu, ale ta nowa to służbistka, więc lataj człowieku z dzieckiem na zajęcia i po wpisy, a myślałam że mam to już za sobą.
U nas nadal kompletny brak dochodów, nie wiem jak długo tak przetrwamy. Na szczęście M-ka zaopatrzona w pieluchy i moje mleko więcej nie pragnie na razie, ale jedzenie, witaminy, rachunki, same się nie zapłacą. Wypadałoby też w końcu kupić kanapę, żeby nie kazać gościom spać na podłodze. Luby się truje tym od dawna, ja właśnie zaczynam, bo już na prawdę uciągnąć się nie da. Jeszcze za te studia jako przyjemność też zapłacić będzie trzeba. Przecież to zawsze tak falowo, więc będzie lepiej przecież. Wynajmę mieszkanie, luby znajdzie pracę, pozbieramy się, tylko kiedy?!
A chciałabym bez przeszkód zająć się maciezyństwem.
Wspolczuje problemow pieniazkowych... Wiem ile "kosztuje" niemowlak, a rachunki tez trzeba niestety placic.
OdpowiedzUsuńCo do studiow, to nie znosze takich "biurw"! Mnie w takich sytuacjach zawsze chcialo sie rzucic wszystko w diably. Dopiero po paru dniach nadchodzilo opamietanie...
Zazdroszczę Ci,że masz już swoją malutką kruszynkę i możesz ją przytulić. Brak kasy to odwieczny problem społeczny, życzę Wam, żebyście Wy jak najrzadziej się z nim borykali. Dużo zdrówka dla Was dziewczynki ;-)
OdpowiedzUsuńDziecko, to najpiękniejszy dar od losu :)
OdpowiedzUsuń