wtorek, 4 września 2012

Przedłóg i kasy brak

Stara się. Proponuje pomoc, robi zakupy, przytula. Wciąż mamy drobne sprzeczki, ale da się żyć. Nie wiem sama, czy to przez sytuację. Jego pierwszą reakcją było obarczenie mnie winą, późniejszą otoczenie opieką. Aż głupio mi prosić o kolejne przysługi, a przecież pewne rzeczy trzeba. Muszę odebrać awizo np., nie wiem czy mu wydadzą z moim dowodem, trzebaby złożyć upoważnienie (21zł), ale w tym celu musiałabym tam iść.
Wciąż leżę, wczoraj zawitała do mnie niespodziewanie położna. W czwartek rano na badania, chyba taksówką, chociaż drogo, nie mam gotówki kompletnie żadnej, a nie mam już serca ciągnąć od niego, na przelanie sobie na konto się nie zgadza, a do bankomatu nie tak blisko.
Niezapłacone rachunki wezbrały wrześniowo do kwoty 2507zł + 2 rachunki za gaz i 1 za prąd, które trzeba będzie wyciągnąć ze skrzynki. Dodatkowo przyszła niedopłata za wodę 1,5 tys zł, bo się sąsiadowi lało i podzielili po równo, wyobrażacie sobie?! Wiszę też 4250 mamie, ślub zsunął się na dalszą pozycję, a miał być we wrześniu, mebli nie mamy, a naprawdę powinniśmy nabyć przed urodzeniem Żmijki, bo kurz wszędzie i brak miejsca. To i utrzymanie przez miesiąc, drobne zakupy dla Małej jeszcze przed porodem i kto mi powie, skąd mam na to wziąć bez pracy? Dobrze, że Luby robi zakupy, bo na moim koncie zostało stokilkanaście złotych i kasa odłożona na poród tylko. Wiecznie to samo, te same problemy. Znalazłam przynajmniej źródło dofinansowania na studia za zeszły rok, tyle z głowy. Mam wrażenie, że to próba kupienia mnie, ale wyjścia za bardzo nie mam, nienawidzę takich nieczystych sytuacji. Jak w reklamach ing. Że też nie mam szansy odkuć się finansowo, na pewno nie w tym miesiącu jeszcze.
No nic, z moim Lubym nie zginę. W końcu to się wyrówna mam nadzieję. W sumie on teraz nie płaci nic za mieszkanie, tylko za dojazdy do tej pseudo-pracy, to ma na te zakupy i czasem sypnie coś dla Małej. Nie chcę już żeby wyjeżdżał, bałam się przez te cztery dni, że urodzę bez niego. Potrzebuje 7 godzin na dojazd, jeśli akurat będzie miał pociąg, których jest kilka dziennie, więc raczej by nie zdążył. Łapie teraz jakieś tłumaczenia, korekty dobrze płatne więc może będzie mógł odpuścić wyjazdy na jakiś czas. Bardzo bym chciała, tylko czy on zechce?
Leżąc dużo się myśli, głównie o tym, dlaczego się leży, więc choć nie jestem paranoiczką ani histeryczką, zaczęłam się przejmować, martwić i wkręcać sobie różne rzeczy.Założyłam sobie, choć może to głupie, że nie chcę urodzić przed 15.09., termin mam na 7.10., to byłby więc już 38. tydzień. Jeśli nie urodzę wcześniej, na pewno do tego 15. poleżę, choć już mam ciało odrętwiałe od tej pozycji. Ciągle skurcze, wciąż mnie boli. Przyjęłam rolę chorej, teraz jestem taka biedna i słaba, choć przed "diagnozą" nic mi nie było.
Jeszcze będzie dobrze, jeszcze wszystko możliwe; napiszę mgrkę, urodzę w terminie, wynajmę mieszkanie, ureguluję należności. Pierwszy raz w życiu mam długi i kompletnie nie z mojej winy, nie dało się tego przewidzieć, ani nic z tym zrobić, źle mi z tym. Przez odwleczony najprawdopodobniej ślub też mam problem mianowicie z nazwiskiem dla Małej. W Polsce dziecko trzeba nazwać nazwiskiem jednego z rodziców, miała przyjąć moje. Tylko, że ja w tym czasie miałam już mieć poślubnie podwójne, a teraz nie wiem, co z tym fantem. Nie wiem, jak to rozwiązać, zależy mi żeby miała oba.
Nie możemy wziąć ślubu także ze względów formalnych. Sąd mający na wydanie dokumentów trzy tygodnie, nie zrobił tego a teraz wykręcają się urlopem, to już trzeci miesiąc i nic. Jak w ogóle jest możliwa taka sytuacja? Ma to w naszym przypadku również pozytywne strony, bo daje czas na przemyślenie tej decyzji po wielokroć i nabranie pewności co do chęci zawarcia z nim związku małżeńskiego, co wcale takie oczywiste nie jest.

7 komentarzy:

  1. Słońce współczuje, nie masz łatwo, musisz się martwić długami i leżeć do porodu, zamiast cieszyć się ze zbliżającego rozwiązania. Mam nadzieję, że szybko Ci się sytuacja poprawi:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj
    Życzę Ci wytrwałości i powodzenia w pokonywaniu trudności.
    Dbaj o siebie i Dzidziusia, bo to teraz nr jeden :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mieć długi i być w ciąży to na pewno nic miłego. Nie ma co liczyć,że ten problem się sam rozwiąże, ale na razie o tym nie myśl. Ciesz się bo już niedługo będziesz miała swoją kruszynkę w ramionach ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Też nienawidzę mieć długów. Nie masz kochana łatwej sytuacji, ale trzymam kcuiki za to, żeby wszystko się Wam jakoś ułożyło. Najlepiej nie myśl teraz o tym wszystkim, bo podobno dziecko wyczuwa stres matki. Moja siostra ostatnie 4 m-ce ciąży musiała przeleżeć i pamiętam, jak śmiała się wtedy, że o niczym nie ma zamiaru myśleć, tylko cieszyć się faktem, że może całymi dniami bezkarnie leżeć i odpoczywać, bo po porodzie długo nie będzie miała takiej okazji :) Powodzenia :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Teraz tylko Wy się liczycie -Ty i dziecko;)Pozdrawiam gorąco

    OdpowiedzUsuń
  6. Cieszę się, że nie jest tak źle jak mi się wydawało:) Bardzo się cieszę:)
    Długów nie zazdroszczę,bo wiem jak stresuje zadłużenie. Mamy kredyty do spłacenia za dom,a kto ma kredyt ten ma dług.Nienawidzę być komuś coś winna, więc rozumiem Cię.

    pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń

Wyraź swoje zdanie.