Żyję bez telewizora, bez żalu zostawiłam go w poprzednim mieszkaniu. Właściwie od września z małymi wyjątkami nie oglądam tv. Mój brat, kiedy był u mnie, nie mógł pojąć, jak mogę nie mieć telewizora. Narzeczony mówi, że musimy kupić jakiś dobry. Ostatnia rozmowa z bratem;
- Ale dlaczego Wy nie macie telewizora?
- Tak po prostu, nie oglądamy, nie potrzebujemy. Jak bardzo chcę coś obejrzeć, to lukam przez internet.
- (zatroskany) No ale, jak Mała się urodzi, to będziecie mieć?!
- A po co nam?
- No, dla dziecka!
Bo bez telewizora nie da się żyć. Jest członkiem rodziny, wiernym towarzyszem codzienności. Przynajmniej dla niektórych. Dodam, że przez ostatnie burze spaliło im odbiornik i też nie mają, a jakoś przeżyli te trudne dni.
Odkąd nie ma tego pudła w domu, coraz bardziej jestem przekonana, że nie chcę go mieć. To potworny zabijacz czasu, dodatkowo upośledza relacje między domownikami. Zamiast rozmowy, kłótnia o pilota, zamiast kreatywnej zabawy dzieci, bajki od rana po zmrok, zamiast spokojnej atmosfery podczas wspólnego posiłku w jadalni, przeniesienie do salonu i uciszanie innych, bo nic nie słychać. Wyje to pudło niemiłosiernie, wszyscy się przekrzykują, a spróbuj coś skomentować, to skasują Cię, że przeszkadzasz. Natłok zbędnych przecież informacji, plotek, życie losami serialowych bohaterów, a gdzie to, co naprawdę powinno nas obchodzić?
Przyznaję, zwłaszcza kiedy mieszkałam sama, mimo 4 aktywnych programów (każdy odbierał przy innym ustawieniu anteny) telewizor grał cały czas. Nie to, żebym oglądała, po prostu była jakaś potrzeba, żeby ktoś do mnie gadał. To często zagłusza własne myśli, których nie zawsze przecież chcemy słuchać. Wyżej przedstawiony obraz od począdku panuje w mojej rodzinie, nadal kiedy do nich przyjeżdżam, tak właśnie jest. Dlatego kochany braciszku ZWŁASZCZA, kiedy pojawi się Malutka, chcę ją przed tym uchronić. Wybieram bardziej absorbujące i wymagające poświęcenia uwagi i czasu, czytanie książeczek. Mam też nadal swoje słuchowiska z dzieciństwa, jeszcze na kasetach magnetofonowych, one na pewno bardziej rozwijają wyobraźnię niż gotowe bajki animowane. Zauważyliście, że one są coraz gorzej rysowane, po prostu brzydkie, to już nie to co stary dobry Disney, w dodatku tyle w nich agresji i głupoty, że mnie aż odrzucają. Wiem oczywiście, że dzieci inaczej odbierają przerażające brutalne wizje z bajek, ale mimo to zamierzam w miarę możliwości przeprowadzać selekcję, jak długo się da; kontrola rodzicielska na internet, telewizję, gry, towarzystwo. Nienawidziłabym za to rodziców, ale gry w słoneczko itp robią ze mnie neurotyczkę, nie wiadomo jak bardzo obniży się średni wiek graczy, zanim moja córka go osiągnie.
Wszyscy do tej pory opowiedzieli się za powrotem kota. Ja wzięłam na wstrzymanie, najpierw niech on tu przyjedzie, porozmawiamy, może ustąpi, może będzie obstawał przy swoim przypierając mnie do muru. Zastanawiam się cały czas, czy ja mogłabym nie zgodzić się na coś, co on by kochał. Gdyby tak np. chodował jadowite pająki, trudno byłoby mi to zaakceptować, musiałabym się przełamać. W poprzednim związku problemem były przedmioty kultywowane przez grupę (jak na moje sekta), do której należała moja partnerka. Nie chciałabym żeby moje dziecko dorastało w takiej dziwacznej atmosferze, a poza tym po prostu mnie to drażniło, może między innymi dlatego, że niejednokrotnie wydawało się być ważniejsze ode mnie. Myślę że podobnie jest teraz z kotem. Luby go nie lubi, drażni go, trzeba po tym sprzątać, a poza tym martwi się pewnie o córeczkę. Nie liczy się to, że ja mam z nim więź, że jest dla mnie ważny. On nie życzy sobie go w domu i koniec, nie ma ochoty mieszkać z kotem. To da się zrozumieć, jak nawet to, że chce sprawdzić ile jestem w stanie dla niego poświęcić. Czy ja nie postąpiłam podobnie? Różnica taka, że poparłam swoją decyzję racjonalnymi argumentami, a czy on ma jakiekolwiek, nawet nie wiem.
dziecku nie jest akurat tv potrzebny :) popieram i myślę, że coś za mało dzieci się widuje grających w piłkę na podwórku.
OdpowiedzUsuńMi bez tego telewizyjnego szmeru jakoś smutno.... w sumie to śmieszne ale jak jest włączony to czuję jakbym nie była sama. Natomiast co do kontroli u Malutkiej tv, internetu i towarzystwa jestem jak najbardziej za, przynajmniej do jakiegoś czasu!!!
OdpowiedzUsuńMoże i faktycznie, telewizor to zło, ale osobiście nie wyobrażam sobie bez niego życia. Ale masz rację, dla dzieci nie jest to dobre rozwiązanie. To wygląda bardziej na wygodę matki, która chcąc mieć odrobinę wytchnienia włącza brzdącowi bajki, a ten coraz bardziej się przyzwyczaja i z czasem może nawet się uzależnić.
OdpowiedzUsuńJa mam tv,ale potrafię się bez niego obejść. Rzadko włączam. Co prawda stare pudło, jeszcze od rodziców, ale działa. Właśnie walczę z mężem,żeby nowego nie kupował, bo po co, skoro ja nie oglądam, a jego i tak nigdy nie ma. Niepotrzebny wydatek ;-)
OdpowiedzUsuńTelewizor ma przydatny przycisk, to wyłącznik. To Ty jesteś panią sytuacji a nie odwrotnie. Oprócz głupich programów ma również wiele pasm edukacyjnych, dla prawidłowego rozwoju dziecka. Filmy przyrodnicze, historyczne, ekranizacja arcydzieł literatury. Byle dozować sobie z umiarem.
OdpowiedzUsuńW dobie internetu pojęcie oglądania Tv trochę się zmieniło.
Pozdrawiam dziękując za wizytę u mnie
Witaj
OdpowiedzUsuńJestem z rewizytą :)
Pająki- ptaszniki ma mój syn, nie są niebezpieczne, zapewniam.
Co do telewizji niektórzy są od niej uzależnieni, nie widzą piękna wokół siebie, ani przyrody, ani kochających ludzi. To smutne.
Pozdrawiam :)