Jak zapatrujecie się na akcje charytatywne? Szczerze powiem, że denerwuje mnie ich wszechobecność, oczywiście dobrze, że się reklamują, bo mogą trafić do większej populacji ludzi skorych do pomocy fundacjom i pogłębiać świadomość społeczną, ale czemu muszę być tym bombardowana. Nie sposób nie wspomnieć o wośpie. Przyznam, że nigdy nie wspieram takich inicjatyw pieniężnie. Na wośp raz śpiewałam, za co dostałam serduszko-naklejkę i ok, ale nie mam ochoty uszczuplać swoich finansów. Oczywiście każdy jest w stanie wrzucić ten 1 gr ale przez tą nachalność czuję się zmuszana, więc asertywnie mówię nie. Irytuje mnie jeden z podobno największych autorytetów Polaków-J.Owsiak, tak po prostu, działa mi na nerwy. Nie dokładam też żebrakom, czy wymuszającym na chore dziecko cyganom. Takie akcje nie są dla mnie, podobnie jak oddawanie krwi, czy szpiku. Czy wg Was oznacza to, że jestem złym człowiekiem? Przyznam, że trudno nie czuć się winnym wiedząc z tv że "powinniśmy", "nic nas to nie kosztuje", "możesz pomóc innym". Przyjaciółce, która ma tę samą grupę krwi, oddałabym ją bez wahania, ale jestem ignorantką, kiedy chodzi o jakiś ludzi, mieszkających niewiadomo gdzie, z którymi w żaden sposób nie jestem i nie chcę być związana. Nawet jeśli to znajomi znajomych.
Nie wiem, czy zajrzą tu tacy, jak ja, czy raczej grupa empatycznych filantropów, ale chcę Wam powiedzieć, że nie jest ze mną tak do końca źle. Każdy ma jakiś słaby punkt, coś co go boli na świecie, osobiście kocham zwierzęta i uważam, że to cywilizacja jest winna temu, że nie potrafią poradzić sobie w obecnych warunkach, giną lub stają się zależne od człowieka. Swój 1% corocznie oddaję na animalsów, ale jest jeszcze jeden sposób pomocy (nie tylko zwierzętom), który chcę Wam zaproponować. To bezpłatne klikanie w banery akcji charytatywnych, Ty klikasz, a sponsor przelewa kasę, za to że wchodząc na stronę widziałeś reklamę jego produktu. Niestety jest wiele tego typu stron, które są ściemą. W moich linkach znajdziecie te sprawdzone, jak np pajacyk, w opisach podałam na co klikać. To faktycznie nic nie kosztuje, zajmuje niewiele czasu, zwłaszcza przy szybkim łączu, więc myślę że warto chociaż raz na jakiś czas. Klikać można z danego IP raz dziennie, na niektórych podanych stronkach jest po kilka akcji. Osobiście najbliższe są mi te, ratujące lub dokarmiające dzikie koty.
Kot to zdecydowanie jeden z cudów świata, są potężne, szybkie, piękne, silne, wyniosłe, niesamowicie się poruszają, klasa sama w sobie. To moja słabość, sami mamy w domu miniaturkę tygrysa skrzyżowanego z surykatką- kochanego, niezwykłego europejczyka. Tymczasowo wakacjuje u babci, bo z racji stanu i braku przeciwciał nie mogę po nim sprzątać. Tęsknie za tym pluszakiem, on też jak mnie widzi to okazuje wielką radość i tęsknotę, już nie mogę się doczekać, kiedy znów będzie w domu.
Tu pojawia się kolejny i zdecydowanie największy konflikt między nami. Mój ukochany nie toleruje pupila i nie godzi się na jego powrót. Kociaka chowam od maleńkiego (2 lata przed poznaniem narzeczonego) i traktuję jak synka, rozpieszczam i pozwalam na wszystko. Tzn pozwalałam, bo odkąd jesteśmy razem w pewnych kwestiach poszłam na ustępstwa i zwierzak sypiający dotąd przytulony do mnie lub na mnie, nie ma wstępu do łóżka. Zgadzam się, że to akurat może być dla kogoś uciążliwe, bo pościel jest w kłakach, ok. Natomiast teatrzyki wystawiane przez lubego uważam za żenujące; kot może być tylko na parapecie, nie ma wstępu do kuchni, łazienki i nie ma schodzić na podłogę, bo dostaje odświeżaczem do powietrza w pyszczek, ma się do niego nie zbliżać, a mi nie wolno go całować ani głaskać, bo się więcej do mnie nie przytuli, a najlepsze było odgrywanie alergii, która po tygodniu, kiedy zobaczył że to na mnie nie działa, cudownie przeszła.
Nie wiem, czy zajrzą tu tacy, jak ja, czy raczej grupa empatycznych filantropów, ale chcę Wam powiedzieć, że nie jest ze mną tak do końca źle. Każdy ma jakiś słaby punkt, coś co go boli na świecie, osobiście kocham zwierzęta i uważam, że to cywilizacja jest winna temu, że nie potrafią poradzić sobie w obecnych warunkach, giną lub stają się zależne od człowieka. Swój 1% corocznie oddaję na animalsów, ale jest jeszcze jeden sposób pomocy (nie tylko zwierzętom), który chcę Wam zaproponować. To bezpłatne klikanie w banery akcji charytatywnych, Ty klikasz, a sponsor przelewa kasę, za to że wchodząc na stronę widziałeś reklamę jego produktu. Niestety jest wiele tego typu stron, które są ściemą. W moich linkach znajdziecie te sprawdzone, jak np pajacyk, w opisach podałam na co klikać. To faktycznie nic nie kosztuje, zajmuje niewiele czasu, zwłaszcza przy szybkim łączu, więc myślę że warto chociaż raz na jakiś czas. Klikać można z danego IP raz dziennie, na niektórych podanych stronkach jest po kilka akcji. Osobiście najbliższe są mi te, ratujące lub dokarmiające dzikie koty.
Kot to zdecydowanie jeden z cudów świata, są potężne, szybkie, piękne, silne, wyniosłe, niesamowicie się poruszają, klasa sama w sobie. To moja słabość, sami mamy w domu miniaturkę tygrysa skrzyżowanego z surykatką- kochanego, niezwykłego europejczyka. Tymczasowo wakacjuje u babci, bo z racji stanu i braku przeciwciał nie mogę po nim sprzątać. Tęsknie za tym pluszakiem, on też jak mnie widzi to okazuje wielką radość i tęsknotę, już nie mogę się doczekać, kiedy znów będzie w domu.
Tu pojawia się kolejny i zdecydowanie największy konflikt między nami. Mój ukochany nie toleruje pupila i nie godzi się na jego powrót. Kociaka chowam od maleńkiego (2 lata przed poznaniem narzeczonego) i traktuję jak synka, rozpieszczam i pozwalam na wszystko. Tzn pozwalałam, bo odkąd jesteśmy razem w pewnych kwestiach poszłam na ustępstwa i zwierzak sypiający dotąd przytulony do mnie lub na mnie, nie ma wstępu do łóżka. Zgadzam się, że to akurat może być dla kogoś uciążliwe, bo pościel jest w kłakach, ok. Natomiast teatrzyki wystawiane przez lubego uważam za żenujące; kot może być tylko na parapecie, nie ma wstępu do kuchni, łazienki i nie ma schodzić na podłogę, bo dostaje odświeżaczem do powietrza w pyszczek, ma się do niego nie zbliżać, a mi nie wolno go całować ani głaskać, bo się więcej do mnie nie przytuli, a najlepsze było odgrywanie alergii, która po tygodniu, kiedy zobaczył że to na mnie nie działa, cudownie przeszła.
Czasem obawiam się, że zrobi temu niewinnemu stworzeniu jakąś krzywdę. Nie rozumiem, ale akceptuję fakt, że ktoś może nie lubić zwierząt, ale wiedział doskonale wiążąc się ze mną, że mam kota i że jest mi on bliski. Teraz urwis ma wrócić w październiku/listopadzie do domu, a pan nie wyraża zgody. Niestety moja cudowna mamusia podsuwa mu argumenty z cyklu; kłaki są wszędzie, na ubraniach i w powietrzu, dziecko połknie, się udławi, a on jak pijawka przysysa się do tego, jak do swojej myśli. Tak samo jak może zdarzyć się milion innych przypadków. Kot i tak na początku nie miałby wstępu do pokoju dzieciątka, dopiero przy raczkowaniu. Uściślę, że jest szczepiony na wszystko nawet nadprogramowo, zdrowy, kastrowany, spokojny (niedrapiący), kąpany co jakiś czas, nie wychodzący z domu (poza wakacjami, po których jest badany przez lekarza i na wszelki wypadek odrobaczany). Mam fioła? Każdy ma jakiegoś bzika, a ja po prostu traktuję go jak członka najbliższej rodziny i nie oddam za nic.
Świetny post.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z tobą w 100 %.
hej...akcje charytatywne nie denerwują mnie , gdyż mam wolną wolę i mogę je wspomóc ,ale nie muszę...moge,ale nie muszę-rozumiesz?...równie dobrze mami nas reklama , ale jednak mogę sie nia oczarować , ale nie muszę..
OdpowiedzUsuńanhe
Prowadzisz bardzo ciekawego bloga, Twoje wpisy są takie prawdziwe, dotyczą codziennych spraw, z którymi boryka się większość z nas. Jednak nie zgadzam się z Twoim poglądem na temat akcji charytatywnych, w szczególności z oddawaniem krwi, szpiku ect. Oddanie szpiku nic nas nie kosztuje, a niekiedy moze to uratować życie drugiej osobie, nawet całkowicie obcej. Nie mam zamiaru Cię moralizować i pouczać bo to do mnie nie należy. Jednak pomyśl, że Ty nagle mogłabyś potrzebować pomocy, a Twój potencjalny dawca pomyśli sobie: "nie znam jej, nie mam zamiaru pomagać".
OdpowiedzUsuńNie chciałam w żaden sposób Cię urazić tym komentarzem. Będę częściej tu zaglądać, pozdrawiam, K.