piątek, 29 czerwca 2012

Dla Panów-babskie sprawy

Wszędzie dowiaduję się, że jako ciężarna mogę nie akceptować swojego ciała, czuć się nieatrakcyjna seksualnie. Dziękuję za to prawo, ale czuję się ze sobą świetnie. Nago wyglądam najseksowniej w życiu, wszystko jędrne i krągłe, tak przecież powinno być. Nie promienieję, jak niektóre brzuchatki, bo mnie ciąża męczy, ale to nie znaczy, że nie mogę zrobić się na bóstwo i wyskoczyć na imprezę albo pogaduchy. Mogę też być księżniczką w swojej niewolniczej wierzy, kiedy przychodzi gorszy dzień. Mam prawo do leniuchowania, nie przejmowania się, drobnych przyjemności. Sama muszę o siebie zadbać, skoro nie ma komu, a narzeczony nie widzi w ciąży nic niezwykłego ("to jakbyś chciała, żebym był przy tobie, bo jesteś w ciąży", a przecież miliony kobiet rodzą, więc co w tym wielkiego) i kiedy mówię że muszę przez pół miasta zasuwać w tę i z powrotem mimo, że lekarz zabronił, pyta "i co z tego?". A dla mnie to JEST wyjątkowe, bo noszę w sobie człowieka, bo to moja pierwsza ciąża, bo chcę się czuć przez to doceniona, wyjątkowa, wręcz wielbiona, jak zasługuje na to każda partnerka, która da potomka swojemu mężczyźnie. Nie chcę być brutalnie i taśmowo traktowana przez lekarza, więc go zmieniam na takiego, który wspiera, traktuje jednostkowo, poświęca czas, odpowiada na pytania, jest delikatny i miły.
Wkurza mnie, że rodząc w szpitalu nie można wybrać sobie położnej ani lekarza. Rozumiem oczywiście, że mają swoje prywatne życie, wolny czas poza dyżurami do dyspozycji własnej a nie pacjentów, wiem też że co tydzień mój ginekolog przyjmuje ponad 20 pań w większości w ciąży i gdyby miał być przy każdym z tych porodów... A jednak jest sytuacją niezwykle stresogenną, że podczas tak ważnej chwili nie wiesz na kogo trafisz, bardzo prawdopodobne, że na personel, którego wcześniej na oczy nie widziałaś, zamiast położnej z którą udało Ci się nawiązać więź. Szczerze mówiąc to budzi we mnie więcej niepokoju, niż sam poród, może dlatego, że z racji zawodu wiem jak ważna jest rola personelu i ile może spieprzyć w relacji z dzieckiem. Chcę, żeby mój poród był satysfakcjonujący, nie będzie taki, jeśli trafię na położną, z którą się nie dogadam, która nie pozwoli mi rodzić tak, jak chcę, która nie znając mnie, potraktuje po prostu jako kolejną pierworódkę. Wiem, wiem, że nie pozwolą mi rodzić tak jakbym chciała, ale pewne rzeczy można ponaginać, a położna prowadząca moją ciążę dałaby się urobić i na więcej. Jeśli okaże się że na dyżurze jest ktoś taki, jak pierwsza przyjmująca mnie w ciąży wiedźma, to ucieknę z tamtąd choćbym nie wiem jakie skurcze już miała, albo zakluczę się w łazience, ale nie pozwolę takiej dotknąć mojego dziecka.
Możecie się dziwić, ale przeżycia z tą panią były traumatyczne (dlatego wcześniej zawsze chodziłam prywatnie i do faceta), po pierwszej wizycie z bólu ledwo doszłam do domu, płakałam cały czas nie mogąc wydusić z siebie słowa, aż padłam ze zmęczenia. Luby nie wiedział co się dzieje, kiedy wróciłam od lekarza zapłakana, rzuciłam mu się w ramiona, po czym rozebrałam się i zaczęłam oglądać za pomocą lusterka. Ta kobieta mnie wręcz zgwałciła, była brutalna i działała bez uprzedzenia. Cała wizyta (ta, jak i kolejne) trwała 2-3minut (dla porównania u obecnego ginekologa, również na nfz jest to w zależności od potrzeb 20-45 min na pacjentkę, przez co co prawda długo się u niego czeka, ale przynajmniej sobie ciężarówki poplotkują), przy biurku siedziała jakaś druga baba, do teraz nie wiem kim była i co tam robiła poza bezczelnym gapieniem mi się w krocze, poza tym co chwilę ktoś tam wchodził, łącznie z innymi pacjentami, a fotel ginekologiczny nie był oddzielony nawet żadnym parawanem. Nigdy nie spotykałam innych pod drzwiami. Na moje próby zadania nurtujących pytań odpowiadała "Cicho! Ja tu piszę!" oczywiście czas właściwy na pytania nie przychodził, sama też nie zadała mi ani jednego. Przepisała mi tabletki jedne, drugie, nie pytając o nic. Musiałam do niej wracać, codziennie, po skierowania. Kolejna paranoja, wypisywała mi każde badanie kolejnego dnia, nie tak, jak teraz mam je wszystkie robione za jednym razem i jednym wkłuciem. W efekcie byłam kłuta codziennie a na moim łokciu pojawiła się niebieska...zresztą najlepiej opisze to obraz z "Requiem dla snu", pamiętacie jego gnijącą rękę? Właśnie takie coś miałam po tych wszystkich eksperymentach, tylko trochę mniejsze. Jak komuś takiemu można powierzyć pierwszy kontakt cielesny własnego dziecka?!
Wiecie, ja w ogóle najchętniej rodziłabym sama, w domu, w jakiej pozycji bym zechciała. Nie jestem jednak tak odważna, a w szpitalu w razie W, za ścianą jest patologia ciąży i aparatura i doświadczeni bądź co bądź ludzie. Lubię mieć zabezpieczone tyły, a tu w końcu chodzi o moje maleństwo.  Jakby nie patrzeć, odkąd kobiety przestały masowo rodzić w domach, spadła umieralność za równo noworodków, jak i matek. Mimo to, szpital jest dla chorych i nie odczuwam go, jako dobre miejsce dla ciężarnych (zwłaszcza, kiedy czekasz w rejestracji, a za Tobą kaszlący dziadek i kichający maluch), a na dom narodzin nas nie stać, powinno ich być więcej, powinny być podciągnięte pod nfz, tylko jak zwykle finansów brak. Najprawdopodobniej nie będzie nas stać nawet na osobną salę, a chciałam rodzić z partnerem. To najbardziej intymna chwila w życiu i tylko nasza, a za właściwe potraktowanie tej intymności trzeba zapłacić.
Dołączam linki do próbek, które doszły do mnie w ostatnich dniach. Standardowo czeka się ok trzech tygodni od zgłoszenia.

3 komentarze:

  1. No to rzeczywiście nieciekawe masz przeżycia za sobą. Ja akurat chodzę prywatnie, ale również było mi trudno znaleźć dobrego lekarza. Ten do którego teraz chodzę, pracuje w szpitalu, w którym będę rodziła i mam cichą nadzieję,że będzie miał akurat tego dnia dyżur. Swoją drogą, słyszałam,że można się dogadać z położną, że za niewielka dopłatą będzie przy porodzie asystowała cały czas,podobno jak się bierze na porodówkę osobę towarzyszącą np.ojciec dziecka to lekarze lepiej traktują rodzącą. Ciekawe jak to jest w praktyce,

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja chodzę do ginekologa prywatnie, trafiłam na osobę delikatną i spokojną, facet jest miły i ma bardzo kojący głos, do tego jest ordynatorem oddziału położniczego w szpitalu w moim mieście. Ale ostatnio zaniepokoiło mnie to, że pozwolił mi od razu po odstawieniu pigułek anty zajść w ciążę. Ja czytałam w necie wiele artykułów, wypowiedzi lekarzy na temat tego, że trzeba poczekać przynajmniej 3-4 mcy, by nie było powikłań. Tym bardziej, że łykałam piguły 3 lata. Do tego gin zbagatelizował moje pajączki i żylaczki na nogach i moje problemy z kręgosłupem, a lekarz rodzinny bardzo się nimi przejął. I sama już nie wiem, czy bym do tego gina chodziła w ciąży. Z drugiej strony przyzwycziłam się do niego,lekarzy od spraw intymnych zmieniać nie lubię.
    Apropos, jak moja siostra rodziła to mogła za dodatkową opłatą mieć swoją położną, osobną salę i męża przy sobie przy obu porodach. Jej lekarz też akurat sczęśliwym trafem miał dyżur, ale poród i tak odebrała położna, a lekarz po wszystkim zajrzał sprawdzić, czy wszystko w porządku. W ogóle to moja siostra rodziła błyskawicznie, 10 min i po sprawie i szła o własnych siłach się wykąpać i spać z dzidziusiem. Takiego porodu i Tobie życzę :-)
    P.S. Dziękuję za odwiedzanie i rozmowę ze mną na moim blogu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie przez doświadczenia moich koleżanek, podobnych zresztą do Twoich postanowiłam chodzić prywatnie.... a co do szpitala, ja również nie czuję aby to było naturalne miejsce rodzenia. Chociaż u mnie w mieście nie mogę narzekać, oddział świeżo po remoncie, sale 2 lub 3 osobowe, nowiutkie prysznice, łózka do rodzenia z masażem pleców, a w sali porodowej rodzinnej piłki i prysznice do dyspozycji rodzących, a wszystko to na NFZ, mam nadzieję, że trafię na dobrą położną!

    OdpowiedzUsuń

Wyraź swoje zdanie.